EUM

Edukacja

jednolity przedmiot

Częścią wspólnoty człowiek staje się poprzez dzielenie podobnych przeżyć, ale przede wszystkim w efekcie identyfikacji z tymi samymi ideami, hasłami, historią i językiem. Nie bez przyczyny imigranci chcący zostać obywatelami USA muszą zdać egzamin z ich historii. Mimo iż znają historię kraju swojego pochodzenia, duża ich część jest dumna ze swoich nowych patronów historycznych, Ojców Założycieli czy nowej dla siebie Konstytucji. Ponadto, nawet mówiąc innymi językami, mogą się oni odwołać do zrozumiałych dla reszty memów i kodów kulturowych, co nieraz jest podstawową nicią porozumienia. W Unii Europejskiej cały czas każdy kraj realizuje własne wizje historyczne i edukacyjne. Hiszpanie nie mają bladego pojęcia o Mickiewiczu („że największym poetą był”), a Polacy wybałuszają oczy przy nazwisku Lope de Vega… Dwóch Europejczyków, o ile nie jest z tego samego kraju, nie za bardzo może odnieść się do wspólnych kluczy kulturowych. Oczywiście pewną podstawę stanowi starożytność, ale od tamtego czasu wydarzyło się kilka rzeczy. Przyszły Ruch Jedności Europejskiej powinien zaproponować wdrożenie wspólnego dla całej Unii przedmiotu szkolnego (przedszkolnego?) – historia Unii
(wraz z jej symboliką – flagą, hymnem i innymi). Przedmiot ten powinien mieć jednolitą podstawę programową opracowaną przez najwyższe władze europejskie z udziałem europejskich ekspertów. Powinien być realizowany tak samo w każdym kraju członkowskim. [Powinien eksponawać przeżycia i wartości wspólnie, nie różnice i wrogości.] Zapewniłoby to minimalną więź kulturową między Europejczykami. Nawet jeśli dany człowiek większość zapomni, to kilka wspólnych kodów kulturowych pozostanie w nim, podświadomie scalając Europę. Oczywiście, my jesteśmy pokoleniem straconym, ale jeśli chcemy, żeby nasze dzieci żyły w ramach Europy, powinniśmy jak najszybciej to wdrożyć. Większość separatystycznych i nacjonalistycznych władz krajów wydaje się nie patrzeć dalej niż do następnych wyborów, skazując przyszłe pokolenia na ciężki los. Czy oni aż tak bardzo nie lubią dzieci?

Rozumiem władze polskie – naczelny poseł ma ponad siedemdziesiąt lat i jest bezdzietny – nie musi się martwić o przyszłość następnych pokoleń, może widzieć doraźny cel – zabezpieczyć posiadanie, ale inni?
Nawiasem mówiąc, może to być częściowe rozwiązanie problemu imigrantów – każdy chcący się osiedlić w UE musiałby zdać pozytywnie egzamin z historii i symboliki, inaczej… do domu (tak jak w USA).

Swoją drogą postrzeganie imigrantów jako problemu jest myśleniem prowadzącym donikąd, de facto osłabiającym kraje Europy i Unię. Dlaczego? Nie należy bowiem patrzeć na to jak na kryzys, ale jak na fakt świadczący o sile i potędze Europy. Czy ludzie chcą emigrować do Somalii albo do Syrii? Człowiek chce emigrować do miejsca, o którym ma przeświadczenie, że będzie mu w nim LEPIEJ, nie gorzej. To, że Europa nadal jest dla wielu ziemią obiecaną, świadczy o tym, że w ich umysłach Unia jest właśnie taką rajską krainą. Jeśli weźmiemy to pod uwagę, jawi się nam proste rozwiązanie problemu imigrantów – wystarczy (czasem) pokazać, jak jest naprawdę, zwłaszcza w Polsce…

 

Święte Niemcy – Addenum 2 – EUM str 514

Dodatek obecny

Oczywiście część z Was powie, że dodatkowy przedmiot i tak zwiększy już i tak przeładowany program.

I tak, i nie – przeładowanie podstawy programowej nie wynika bowiem tylko z jakieś sadystycznej potrzeby nauczycieli, tylko z postępu więdzy (wynikającej między innymi z prawa wielkich liczb – na świecie żyje coraz więcej ludzi, z których duża część z nich tworzy). Ilość materiału we wszystkich dziedzinach rośnie w sposób wykładniczy, a dodatkowo „im dalej w las tym więcej drzew”. Z drugiej strony skoro się dało wprawadzić „godziny Czarnka” to przy odrobinie woli dałoby się wprowadzić „godziny europejskie”…